Jestem tuż po przeczytaniu książki Artura Jabłońskiego Jak pisać, żeby chcieli czytać (i kupować) Copywriting & Webwriting. Pochłonęłam ją w 2 godziny. Jakie uczucia mi towarzyszyły? Ekscytacja, znużenie, przygnębienie, a może sytość i ukojenie? Dowiesz się tego z mojego wpisu.
No dobra. Mam skłonność do przesady. Miałam jednak przyjemność uczestniczyć w wykładach, które prowadził Artur Jabłoński na jednej z uczelni, na której studiowałam, a także na szkoleniu z content marketingu. Spotkaliśmy się również na jednej z konferencji dla marketerów, a obecnie na co dzień pojawia się Pan na moim Facebooku promując swoje szkolenia. Stąd to złudzenie, że my się już znamy. Ponieważ to mój tekst, pozwolę sobie przejść „na ty” – panie Arturze :).
Książkę kupiłam już dawno, ale do lektury zabrałam się dopiero teraz. I to nie dlatego że przeczuwałam nudę i drogę przez mękę. Zdecydowanie nie. Jestem po prostu takim tsundoku (japońskie określenie osoby, która kupuje kolejne książki z zamiarem ich przeczytania, ale jakoś nigdy jej się to nie udaje).
Mnie się jednak udało. I nie żałuję.
Wielu autorów (w tym również ja), ma skłonność, by cały swój wywód poprzedzić błyskotliwą definicją, która podkreśli ich lotność i erudycję. Mam tak samo – czasami wydaje mi się, że bez definicji świat jest taki jakby „w chaosie”.
A czy w książce Artura był chaos? Nie. Tam wszystko było tak, jak powinno być. Książeczka jest niewielka. Liczy sobie 167 stron, ale ilość wartościowych treści zaskakuje. Każda strona to ogromna dawka wiedzy — bez owijania w bawełnę, bez lania wody i patetyzmów. Czyta się świetnie. Uwielbiam tę formę komunikacji z odbiorcą, kiedy ma się wrażenie, że bierze się udział w rozmowie, ba – wręcz w dyskusji z autorem, a nie w jednostronnej prezentacji poglądów.
Ja nie będę ukrywać. Nie Jestem totalnym laikiem. Content marketing i webwriting nie ma dla mnie aż tak wielu tajemnic. Ale chciałam wrócić do Artura, bo szukałam inspiracji. Pamiętam nasze spotkania. Wiedziałam, czego mogę się spodziewać. I to właśnie dostałam. A co dokładnie?
Mam te względy, że jestem wykładowcą. A także mam ten przywilej, że sama opracowuję listę lektur obowiązkowych. No i mam nową pozycję dla moich studentów.
Wolę twarde okładki.