Termin „choroba ze szczęścia” brzmi jak oksymoron, ale współczesna psychologia i medycyna coraz częściej potwierdzają jego realność. Choć sukces, miłość czy spełnienie marzeń są społecznie pożądane, dla niektórych stają się źródłem niepokoju, a nawet fizycznych dolegliwości. Badania wykazują, że nawet pozytywne emocje, gdy są intensywne lub nagłe, mogą wywołać reakcje stresowe porównywalne z traumą.
Choroba ze szczęścia to zjawisko, w którym sukcesy lub radosne wydarzenia wyzwalają lęk, wycofanie, a nawet objawy somatyczne. Psychologowie tłumaczą to konfliktem między dwiema potrzebami: autowaloryzacją (dążeniem do pozytywnej samooceny) a autoweryfikacją (potrzebą utrzymania spójnego obrazu siebie). Osoby z niską samooceną często sabotują swoje szczęście, ponieważ sukces burzy ich wewnętrzne przekonania (np. „nie zasługuję”).
Przykładem jest cherofobia - lęk przed szczęściem. Osoby dotknięte tym zaburzeniem unikają sytuacji, które mogłyby przynieść radość, obawiając się, że po euforii nastąpi strata lub rozczarowanie. Jak zauważa psycholożka Zofia Łukaszewska, „unikając szczęścia, chronią się przed poczuciem winy związanym z jego odczuwaniem”.
Stres nie zawsze jest szkodliwy. Eustres, czyli stres pozytywny, mobilizuje do działania i rozwoju. Jednak badania Holmesa i Rahe’a dowodzą, że nawet przyjemne wydarzenia, jak ślub, awans, narodziny dziecka, mogą prowadzić do przeciążenia, jeśli występują zbyt intensywnie lub w krótkim czasie. Przekroczenie progu 300 punktów w ich skali stresu zwiększa ryzyko chorób o 79%.
Nadmiar eustresu zaburza równowagę organizmu. Prowadzi do spadku odporności, zaburzeń snu, a w skrajnych przypadkach chorób psychosomatycznych, takich jak zespół jelita drażliwego czy nadciśnienie. Jak podkreślają autorzy analizy z Journal of Abnormal Psychology, długotrwały stres, nawet ten „pozytywny”, zwiększa ryzyko depresji i zaburzeń lękowych.
Jednym z najbardziej spektakularnych dowodów na fizyczny wymiar „choroby ze szczęścia” jest kardiomiopatia takotsubo, zwana zespołem złamanego serca. Schorzenie to, opisane w European Heart Journal, może być wywołane zarówno przez traumatyczne, jak i radosne wydarzenia – np. wygraną na loterii czy ślub dziecka.
Mechanizm jest prosty. Nagły wyrzut hormonów stresu (głównie adrenaliny) powoduje przejściową dysfunkcję lewej komory serca. Objawy jak ból w klatce piersiowej, duszności imitują zawał, choć nie towarzyszy mu niedokrwienie mięśnia sercowego. Co istotne, 4% przypadków takotsubo wywołują wyłącznie pozytywne emocje, co potwierdza, że intensywne szczęście może być równie niebezpieczne co trauma.
Choroby psychosomatyczne, takie jak łuszczyca, migreny czy zaburzenia żołądkowe, często są reakcją na przewlekły stres – także ten związany z sukcesem. Jak wskazuje publikacja Psychosomatyka: Choroby, które zaczynają się w głowie, kluczową rolę odgrywają tu tłumione emocje i brak równowagi między życiem zawodowym a osobistym.
Przykładem jest hipersocjalność, czyli nadmierne skupienie na zadowalaniu innych przy jednoczesnym ignorowaniu własnych potrzeb. Osoby o takich cechach, choć pozornie odnoszą sukcesy, często doświadczają chronicznego zmęczenia lub zaburzeń hormonalnych.
Paradoksalnie, w niektórych kręgach kulturowych szczęście bywa postrzegane jako coś niebezpiecznego. Jak zauważa czeski psycholog M. Plzak, „człowiek wesoły jest uważany za lekkomyślnego, a ten ponury za uczciwego”. Tymczasem badania Sonji Lyubomirsky dowodzą, że szczęśliwi ludzie są bardziej kreatywni, prospołeczni i zdrowsi fizycznie.
Kluczowe jest jednak świadome zarządzanie emocjami. Techniki takie jak medytacja, terapia akceptacji i zaangażowania (ACT) czy pisanie dziennika pomagają odróżnić konstruktywną radość od destrukcyjnego euforii.
Choroba ze szczęścia to nie fanaberia, lecz realny efekt przeciążenia układu nerwowego. Aby uniknąć jej konsekwencji, warto praktykować umiarkowanie, celebrować sukcesy, ale też dawać sobie czas na adaptację. Jak piszą autorzy raportu Stres - choroba XXI wieku, „nawet pozytywne zmiany wymagają okresu regeneracji”. W świecie, gdzie presja na nieustanne bycie „szczęśliwym” jest wszechobecna, ta wiedza staje się narzędziem przetrwania.